Cyprian Norwid (1821 - 1883)

Wybitny poeta, dramatopisarz, prozaik, malarz, rysownik, rzeźbiarz. Przez niektórych określany mianem „czwartego wieszcza” polskiego romantyzmu, inni widzą w nim ostatniego wielkiego przedstawiciela tego prądu literackiego lub doszukują się w jego twórczości raczej klasycyzmu lub parnasizmu, nie znalazł uznania w czasach, w których żył. Pozostawił po sobie ogromną spuściznę, którą odkryto dopiero na początku XX wieku. Jego poezja jest intelektualna i trudna – pełna aforyzmów, jakże inna od typowej poezji romantycznej. Operuje wielopiętrowymi metaforami, skrótem, symbolem, wyróżnia ją nieregularna, zróżnicowana wersyfikacja. Nie wolno nie doceniać wirtuozerii jego wierszy, zwięzłości języka, skłonności do neologizmów.


Jego twórczość jest niezwykle interesująca i oryginalna. Cały swój niezwykły talent pokazał Norwid w liryce, którą uprawiał przez całe życie. Oprócz tego tworzył dramaty, eseje, wierszowaną epikę, nowele. Pisał mnóstwo listów - świadectw epoki, są doskonałą egzegezą jego poglądów estetycznych, politycznych, społecznych. Uzupełnieniem tej pracy na niwie słowa była jego działalność na polu sztuk pięknych. Największe utwory zawiera tom „Vade-mecum” – do arcydzieł należy „Bema pamięci żałosny rapsod” – utrzymany w antycznej, żałobnej stylistyce hołd złożony bohaterowi powstania listopadowego i Wiosny Ludów. Kiedy podczas dewastacji pałacu Zamoyskich na bruk wyrzucono fortepian Chopina, poeta podjął próbę refleksji nad rolą sztuki i artysty we współczesnym świecie. „Moja piosnka II” – przejmujący opis tęsknoty za ojczyzną, pozbawiony patosu, operujący pięknym, prostym słowem. Młodopolscy artyści odkryli w Norwidzie własne poglądy na życie i sztukę, rozumieli jego symbolikę. Wspólne im były poglądy na los tragicznego poety – nierozumianego przez współczesnych, ideę sztuki – mającej tworzyć piękno oraz pojęcie symbolu – jako narzędzia poznania i wyrażania istoty bytu. W twórczości literackiej podejmował nieustanny dialog z filozofią, polityką czy sztuką. Namalował kilkanaście obrazów olejnych, do naszych czasów przetrwały zaledwie cztery. Był uzdolnionym rysownikiem i karykaturzystą, malował akwarele, rzeźbił.

Stworzył wiele neologizmów – dzięki nim możliwe jest wieloznaczne, symboliczne odczytywanie jego utworów np. złotomiodna, przyskrzypnąć, błękitnawić się, za po-lesie, wżywotowzięcie, skrzydlny, dopokąd, zorze jedwabią się zdala; czasy się rozwcześnią, wy-mową będąc nie wy-słową. Ich złożoność i wielość świadczą również o poszukiwaniu odpowiednich, celnych słów, o świadomej potrzebie jasnego wyrażania własnych myśli i nastrojów.

W polskiej wyobraźni na pewno rezonuje wiersz, który powstał po tym, jak Norwid przyglądał się sprowadzeniu zwłok Mickiewicza z Turcji do Marsylii a potem do Paryża. W styczniu 1856 roku napisał „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie”, w którym przedstawia sławnych, niedocenionych, poniżonych za życia. Zadaje pytania, nie udzielając odpowiedzi. Czy opisał swój własny los – odrzuconego, niezrozumiałego, borykającego się z chorobami i biedą wybitnego człowieka, wyrastającego ponad własną epokę? Czy porównuje swoje przeżycia z tym przez co przechodzili Sokrates, Kolumb, Dante, Camoens, Kościuszko, Napoleon? Wszak doczekali się oni pomników i hołdów.

Niezwykłe, bliskie współczesnemu było również jego spojrzenie na sztukę – uważał, że jest ona „czynu testamentem”, ciężką pracą, która dodaje człowiekowi szlachetności. W centrum uwagi poety znajdował się zwykły człowiek, umieszczał go jednak zawsze w pewnym uniwersum. Z codzienności i konkretu wyzierała rzeczywistość sakralna. Ciężka, fizyczna praca pozostawała w mistycznym związku z Logosem – wcielonym słowem Boga.

„Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy - praca, by się zmartwychwstało.

Norwid ze wszystkich sił usiłował uczestniczyć w aktualnym życiu społecznym. Próbował zaangażować się w politykę Hotelu Lambert i w działalność Księży Zmartwychwstańców, w czasie Wiosny Ludów zwalczał wraz z nimi działalność i poglądy polityczne Mickiewicza wyeksplikowane w jego „Składzie zasad”. Opublikował mnóstwo komentarzy dotyczących aktualnych wydarzeń politycznych. Okres powstania styczniowego pobudził go do pracy nad niezliczonymi memoriałami, listami i polemikami politycznymi. Nie wpłynęły one jednak na bieg politycznych zdarzeń, nie odegrały w historii żadnej znaczącej roli.

Do dziś twórczość Norwida fascynuje i zachwyca, w Polsce i nie tylko, badacze wciąż odkrywają i interpretują na nowo jego utwory. „Vade-mecum”, „Czarne kwiaty”, „Białe kwiaty”, „Promethidion”, „Do obywatela Johna Brown”, „Wesele”, „Pompeja”, „Niewola”, „Bransoletka”, „Ad Leonas” – to tylko część ogromnego dorobku artysty, który znalazł swoje trwałe, zasłużone miejsce w polskiej literaturze.

Biografia

Urodził się 24 września 1821 roku w Laskowie-Głuchach na Mazowszu, zmarł 23 maja 1883 w Paryżu. Pieczętował się herbem Topór, matka Ludwika osierociła go, gdy miał zaledwie cztery lata, ojciec Jan pracował jako prawnik, obowiązki sprawiały, że nie miał czasu na życie rodzinne. Wychowaniem małego Cypriana zajęła się prababka Hilaria z Buynów Sobieska. Norwid chętnie i często powoływał się na swego przodka po kądzieli, Jana III Sobieskiego. Po jej śmierci wdowiec z dziećmi przeprowadził się do Warszawy, gdzie przyszły poeta zaczął pobierać naukę w gimnazjum, lecz rzucił szkołę w piątej klasie i nigdy do niej nie wrócił. Wstąpił za to do prywatnej szkoły malarskiej. Po śmierci ojca w 1835 roku rodzeństwo Norwidów trafiło pod opiekę rady familijnej, której przewodniczył Ksawery Dybowski. To on jest przedstawiony w opowiadaniu „Łaskawy opiekun” z roku 1840. Wówczas też po raz pierwszy się zakochał - w młodszej córce swego opiekuna, Brygidzie Aleksandrze. Dzięki nieszczęśliwej miłości zadebiutował jako poeta – napisał „Mój ostatni sonet”, który ukazał się drukiem w dodatku do „Gazety Porannej” w lutym 1840:

Bądź zdrowa! - tak ponury Byron żegnał żonę,
Tak i niejeden luby lubą swą niestałą,
Lecz mych pożegnań chwila będzie oniemiałą,
Chociaż zawsze wymowne oczy wspłomienione.


Teraz więc, póki jeszcze Niebo jest łaskawsze,
Póki jasność Twych spojrzeń jeszcze dla mnie świeci,
A zasłona przyszłości czarnych chmur nie wznieci,
Żegnam Ciebie, o luba, żegnam Cię na zawsze.


Na zawsze?... - może z żalem Twe usta powtórzą,
Może nawet Twe oko w rozstania godzinie
Uroni łezkę, kiedy wspomnienia się wzburzą.


Lecz żal ten, jak ślad łodzi płynącej, przeminie
I łza oschnie, gdy losy radość Ci wywróżą,
I w pierzchliwej pamięci pamięć o mnie zginie.

Pierwsze kroki jako literat stawiał w „Piśmiennictwie Krajowym”, utrzymywał kontakty z Cyganerią Warszawską, Biblioteką Warszawską i salonem Łuszczewskich. Początkowo jego utwory przyjmowane były z uwagą. Był świadkiem wywózek na Sybir, obrazy te na długo pozostały w jego pamięci. Poświęcił im pierwszy znany sonet „Samotność”.

W 1842 roku wyjechał Norwid do Drezna, by doskonalić sztukę rzeźbiarską. Podróżował do Włoch i osiedlił się w Rzymie, gdzie poznał miłość swojego życia – Marię Kalergis. Ta jednak patrzyła na ubogiego poetę przychylnym okiem tylko wówczas, gdy mogła ogrzewać się w blasku jego sławy. Kiedy los się od niego odwrócił, ukochana zniknęła z jego życia. W Rzymie poznał innych polskich emigrantów – Mickiewicza i Krasińskiego, wreszcie osiadł w Paryżu, gdzie spotkał Chopina i Słowackiego. Kiedy bieda i nieszczęścia dały mu się mocno we znaki, wsiadł na pokład statku Margaret Evans, który 12 lutego 1853 roku dobił do nabrzeży Nowego Jorku. Znalazł posadę w pracowni graficznej, ale mimo lepszej sytuacji życiowej wytrzymał w Stanach tylko półtora roku - na wieść o wybuchu wojny krymskiej, z którą Polacy wiązali nadzieje na odzyskanie niepodległości wrócił do Europy – najpierw osiadł w Londynie, a potem w Paryżu. W stolicy Francji Norwid ciężko chorował, cierpiał na gruźlicę. Kuzyn Michał Kleczkowski znalazł mu opiekę w Domu św. Kazimierza w Ivry, gdzie poeta dokonał żywota. Zachowały się wzmianki o tym, że uwielbiał przyrodę, odwiedzał ogrody botaniczne i parki, w ogrodach swych przyjaciół sadził kwiaty. Uwielbiał też rośliny doniczkowe w swoich mieszkaniach, pielęgnował je z wielką pieczołowitością.

W wierszu „Do potomności” z tomu Vade-mecum przewidywał, że współcześni nie docenią jego twórczości:

Syn minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,
Co znika dzisiaj, iż czytane pędem.
Za panowania panteizmu druku,
Pod ołowianej litery urzędem —
I, jak zdarzało się na rzymskim bruku,
Mając pod stopy katakumb korytarz,
Nad czołem słońce i jaw, ufny w błędzie,
Tak znów odczyta on, co ty dziś czytasz,
Ale on spomni mnie... Bo mnie nie będzie!

Publikowane jeszcze w Warszawie pojedyncze utwory skierowały na niego oczy nielicznych, jedyny wydany za życia poety w Lipsku w 1868 roku wybór jego wierszy pod tytułem „Poezje” nie miał większego odzewu. „Późnymi wnukami” Norwida okazali się poeci Młodej Polski na czele z Zenonem Przesmyckim – Miriamem, który wydawał jego utwory w „Chimerze”. Jego dzieło kontynuował Wiktor Gomulicki.

Podróżował również po śmierci. Ciało poety, pochowane dwa dni po odejściu z tego świata na cmentarzu w Ivry, po pięciu latach zostało przeniesione do zbiorowej mogiły mieszkańców – domowników Hotelu Lambert na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency. Po kolejnych piętnastu latach trumnę złożono na tej samej nekropolii w osobnej mogile, nakrytej wapienną płytą i skromnym nagrobkiem. Dopiero w 2001 roku, w 180. rocznicę urodzin poety urna z ziemią z ostatniego grobu poety została umieszczona obok sarkofagów Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego w Krypcie Wieszczów na Wawelu.